• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Kawy sobie nie odmawiam

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Styczeń o jałowym smaku

Gdy rozpoczynam nowy dzień, zawsze w połowie porannej rutyny, gdzieś między śniadaniem a makijażem, spalam papierosa. Jest to papieros elektryczny, nie lubię śmierdzieć. Zawsze w tym momencie czuję największą słabość. Nie mam siły na makijaż, ale wiem, że i tak muszę go zrobić. Przez te dwie minuty myślę o tym, jak bardzo nie mam siły, by założyć kurtkę i wyjść z mieszkania. Myślę o tym, że moje plecy są zbyt zmęczone, aby kolejny raz dźwigać ciężar doczesnego świata. Gdy kubek po mojej kawie wygląda jak brunatna mapa swiata, czyli jest już zupełnie pusty, zamykam za sobą drzwi, wchodzę do windy i zaczynam.

Idąc przed siebie pośpiesznym, choć otępiałym krokiem, odprawiam własną mantrę, którą jest osobista modlitwa. Nie kryję, że jest to rytuał dość absurdalny z powodu pogardy, którą darzę wszystkich mijanych po drodze przechodniów. Nie asymiluję się z ludźmi na przystanku, oni nie znają mojej historii. Widzą tylko kawałek mojej twarzy ukrytej w szalu i czapce. Czują moje perfumy i obserwują moje usta, które szepczą modlitwę. Prawdopodobnie myślą, że mówię sama do siebie, bo jestem znerwicowana? A może po prostu są pewni, że z moją głową coś jest nie tak. Na pewno nie przeczuwają tego, że właśnie modlę się za dusze wszystkich osób, które mnie o to prosiły.

Wiecie już jak wygląda mój poranek. Gwarantuję, że każdy jest identyczny. Różnić może je jedynie zapach perfum, które wybieram. Nie zawsze mam odwagę na bordowy flakon Bottega Veneta, ale gdy już się na niego decyduję, muszę czuć się bardzo pewnie. Jestem wtedy bardzo sobą, jeśli można tak to określić.

Stracić ojca to jak być drzewem o zwiędłych liściach. To znaczy być sobą, ale bez pewnej energii. Kiedy tracisz kogoś bliskiego, Twoje życie to nieustanna tęsknota. Miałam moment, kiedy bardzo, bardzo chciałam rozmawiać. Chciałam opowiadać jak troskliwy i kochający był mój tata. Chciałam opowiadać ile miał w sobie pomysłów, odwagi i serdeczności. Chciałam opowiadać też o tym, jak bardzo cierpiał, ile musiał przejść, by w końcu odpocząć. Chciałam mówić jak potworne jest mieszkanie i życie z rakiem jako współlokatorem. Najbardziej bolesny jest jednak moment, kiedy zaczynasz rozumieć, że nikt nie słucha. Nikt nie pyta, nie chce wiedzieć. Wtedy czujesz, że stoisz w pustym pokoju. Nie ma w nim nawet dwóch krzeseł - odtąd kawę pijesz samotnie. Niezależnie od tego ile osób fizycznie siedzi obok Ciebie, w swoim pokoju jesteś sam. 

Gdy zrozumiałam jak bardzo nieme dla ludzi są moje słowa, było to dla mnie jak wejście w pewien trans. Tkwię w nim od jakiegoś czasu, jestem niczym zawieszona w przestrzeni kukiełka. Może nawet jestem głazem.

Myślę, że jest zaklęcie, którym dałoby się mnie odczarować. Jest nim proste pytanie:

"Jak się czujesz?"

 

 

 

 

 

 

29 stycznia 2019   Komentarze (10)
myśli   rak   tęsknota   smierć   modlitwa   refleksja   kawa   powitanie   smutek   pamiętnik   samotność  
jestemkamieniem
05 lutego 2019 o 08:56
Bartek25, ogromnie mi przykro, że spotkała Cię tak niewyobrażalna strata. Mam nadzieję, że los trzyma w zanadrzu dla Ciebie coś wspaniałego, co rozjaśni Twoje dni. Życzę Ci, aby Twoje serce się uśmiechnęło. Znam kobietę, która przeżyła dokładnie taką tragedię - w wyniku wypadku straciła męża i dwuletniego synka. Było to wiele lat temu, dziś ma to szczęście otaczać się nową rodziną, która daje jej wsparcie i wiele miłości. Wszystko jeszcze przed Tobą. Ściskam Cię mocno!
La Mamma
04 lutego 2019 o 10:43
Nie chce nawet myśleć, że mogłoby zabraknąć mojego Taty. Przykro mi.
Bartek25
02 lutego 2019 o 14:13
Bardzo wspaniały i poruszający wpis. Czytajac go w pewnej czastce widze siebie. Utrata kogos bliskiego to niewyobrazalne uczucie, ktore zrozumie tylko ten kto sam przez to przejdzie. Ja poprzez wypadek samochodowy stracilem zone i roczna corke. To stalo sie z dnia na dzien. Niegdyś moje mieszkanie wypelnione bylo pełnia miłości i halasem krzyczacej i smiejacej sie corki ktory dodatkowo nadawal klimat rodzinnego, cieplego domu. Teraz jestem sam w tych czterech ścianach...nie ma tutaj nic. Nic poza rozczarowaniem i kotlujacym sie zlepkiem zlych emocji.
margolord.pl
30 stycznia 2019 o 19:21
Nigdy jeszcze nikogo nie straciłem, więc nie wiem jak to boli. Ale też mam własną sekretną mantrę, która chroni mnie od wszystkiego.
Katarzyna
30 stycznia 2019 o 14:28
Osobiście też nie mam ojca, ale nie miało to dla mnie większego wpływu, gdyż nigdy mnie nie wychowywał.
Olga
30 stycznia 2019 o 13:05
Mój styczeń wygląda podobnie.
Anszpi
30 stycznia 2019 o 11:08
Szybko straciłam ojca miałam 15 lat wtedy, nie było to łatwe do akceptacji ale teraz 10 lat później jest dobrze
Natalia
30 stycznia 2019 o 10:54
Siły, dużo siły! Ja swojego ojca właśnie wyrzucam że swojego życia przez to co zrobił mi i mamie, ale może kiedyś będę umiała z nim na nowo rozmawiać ...
jestemkamieniem
30 stycznia 2019 o 10:42
Beatko, domyślam się jak musiałaś się wówczas czuć. Każda strata zostawia w nas pewien ślad.
Beata Herbata
30 stycznia 2019 o 10:38
Współczuję utraty ojca, tym bardziej jak był wspaniałym i dobrym człowiekiem. Mój mnie porzucił jak miałam lat 10 ale po prostu założył sobie drugą rodzinę. Pozdrawiam ciepło

Dodaj komentarz

Jestemkamieniem | Blogi